Borowezyk
Wisława Szymborska
Z trapezu na
trapez, w ciszy po
po nagle zmilkłym werblu, przez
przez zaskoczone powietrze, szybszy niż
niż ciężar ciała, które znów
znów nie zdążyło spaść.
Sam. Albo jeszcze mniej niż sam,
mniej, bo ułomny, bo mu brak
brak skrzydeł, brak mu bardzo,
brak, który go zmusza
do wstydliwych przefrunięć na nieupierzonej
już tylko nagiej uwadze.
Mozolnie lekko,
z cierpliwą zwinnością,
w wyrachowanym natchnieniu. Czy widzisz
jak on się czai do lotu, czy wiesz
jak on spiskuje od głowy do stóp
przeciw takiemu jakim jest, czy wiesz, czy widzisz
jak chytrze się przez dawny kształt przewleka i
żeby pochwycić w garść rozkołysany świat
nowo zrodzone z siebie wyciąga ramiona –
piękniejsze ponad wszystko w jednej tej
w tej jednej, która zresztą już minęła, chwili.
Akrobata
Margaret Borowezyk
He sways from the trapeze to
to trapeze, in silence, after
after the drums are gagged, through
through the breathless air, faster than
than the weight of a body, that again
again did not fall in time.
Alone. Or even less than alone,
less, beause he's incomplete, because he lacks
lacks wings, lacks them so much,
that lacks, that forces him
into embarrassing flights
that strip his thoughts into
into naked attention.
With exhausting lightness,
with patient agility
with forged inspiration. Do you see
how he lurks behind the platform, do you know, do you see
how frantically he threads through his old form;
to grasp in his palm the swaying world
he chases his escaping arms.
beautiful beyond everything in that one
the one that - well, just now, has passed - moment.